Головна Jazz bez - 2001

5.12.2002 ______ "Baszta Prochowa"
*Dzien drugi
"Jorgos Skolias Quintet" oraz "Jazz-Trio Jurija Bonia"
Lwów bez...
Lwów bez... jazzu – teraz nie Lwów. Lwów bez muzykantów, polskich, ukrainskich, innych, znanych, nieznanych; bez publicznosci, która teskni za prawdziwym jazzem i w ogóle za jazzem; bez swiatecznego nastroju, bo taki Ukrainsko-Polski festiwal jak "JazzBez...", - to prawdziwe swieto dla lwowian; bez migotania swiec i wolnego tanca dymu papierosów, cygar i fajek w przytulnej sali "Baszty Prochowej"; bez twórczego niepokoju, checi gry, improwizacji, zycia... TJ. Lwów bez... tego wszystkiego, to juz nie Lwów. Sami sobie tworzymy miasto, przynajmniej, jego wewnetrzne wypelnienie, sami wybieramy muzyke, która z czasem staje sie stylem naszego zycia, powietrzem, którym oddychamy, chociaz czasem wydaje sie ze to muzyka nas wybiera. Nie kazdy Jazzowi pasuje ...

Czy Lwów pasuje do jazzu?
Wiekszosc muzykantów jest o tym przekonana (przy czym polscy jazzmani sa bardziej przekonani niz ukrainscy), wiekszosc lwowian nie zastanawia sie nad tym, chociazby z tej prostej przyczyny, ze we Lwowie brakuje zwyklego, wylacznie jazzowego klubu, a wspólczesna muzyka popularna nie wymaga rozumienia, w odróznieniu od jazzowej muzyki elitarnej która wymaga posiadania gustu, sluchu, inteligencji w pewnej mierze i wrazliwosci (równiez uczuciowosci). Wydaje sie, ze trudno jest nauczyc sie odczytac jazz z dzwieków (byc moze ta umiejetnosc jest przekazywana genetycznie), ale jesli juz to opanowales, to wtedy juz nie zamkniesz tej ksiegi, w której pierwszym slowem jest „Jazz”.

Oto minal drugi dzien festiwalu, i coraz bardziej dochodze do przekonania ze muzykanci wystepujacy na tej scenie sa „chorzy” na jazz i „ni ma” na to rady! Jest to choroba nieuleczalna, na która dotychczas nie znaleziono lekarstwa, bo sama choroba przypomina stan odlotu ... jazzomania?
Ciszofobia? Choroba zakazna, przekazywana droga dzwiekowa... Symptomy niezauwazalne, bo muzyka gra wewnatrz, w twej wewnetrznej akustyce, ona po prostu jest i po prostu nie moze jej nie byc. Jest to muzyka tak bardzo samowystarczalna i pelna, ze wypiera na margines wszystkie inne style i kierunki. Ale czlowiekowi, choremu na jazz, mozna jedynie zazdroscic, bo taka choroba (doping?) przedluza rzycie i robi go niesamowicie pieknym, jazzowym ?... grudniowo-lwowskim, poniewaz teraz we Lwowie jest grudzien – czas jazzu, najbardziej niebezpieczny okres, kiedy mozna „nabawic sie” tej choroby...
Jako pierwsi na scenie "jazzowali” "Jazz-Trio Jurija Bonia":
Jurij Bon (fortepian),
Mark Tokar (bas) oraz
Anatolij Szac’kyj (perkusja).
Prawdziwe widowisko wizualne, i dzwiekowe. Przede wszystkim – gra na fortepianie, gdy nie mozna oderwac spojrzenia od palców dotykajacych klawiszy, dotykajacych lekko, pewnie, blyskawicznie, w pewnym momencie wydaje sie ze palce wrastaja w czarno-biale platki, znikaja miedzy nimi, zanurzajac sie we wnetrzu fortepianu... akcja wydobycia jazzu z instrumentu. Poród, przy którym az do rozwiazania nie wiadomo kto sie urodzi: chlopczyk czy dziewczynka... Jurij Bon byl caly mokry, pot splywal na klawisze, pewnie palcom bylo slisko, ale nie o to „biega” ... Jazz przemienial sie w leczniczy deszcz, ulewe, snieg, listopad, cokolwiek, kazdy nagle przemieszczal sie do swego niepowtarzalnego swiata jazzu, twórcami którego byli sami muzykanci. To byl magiczny rytual wprowadzenia publicznosci w jazzowy trans, takie sobie muzyczne uzdrowienie (zakazenie?). Struny przyklejaly sie do klawiszy, palek perkusyjnych, talerzy, wszystko to jak plastelina gniotlo sie w kule z dodatkiem emocji, uczuc, oklasków, okrzyków, kula rosla pochlaniajac ludzi i miasta, oceany i pustynie... Galaktyka Muzyki. Planeta Jazzu. Dziwne, poniewaz z poczatku jazz mógl sie zmiescic w dwóch dloniach, które gniotly ta kule...

Fotografów bylo bez liku. Ciekawe, czy uda sie komus z nich sfotografowac jazz?
Uchwycic dzwiek?
A potem powiesic go na scianie, zeby pozostal zywy i zeby mozna go bylo uslyszec ... oczyma. Czy mozna muzyke uwiezic w zdjeciu? Zreszta, czy moze gluchy czlowiek uslyszec jazz???
Pewnie, poczuc. Kiedy wiruje sala, pachna struny, klawiatura i swiece...Kiedy emocje, gesty, pragnienia, eksperyment, temperament, natchnienie, wyczerpujace próby, cwiczenia, talent, praca itd. przeksztalca sie z Jazz!!! Gdy jazz materializuje sie we Lwowie! A LwowBez..., odpowiednio przeistacza sie w LwowZ...jazzem. Przynajmniej na koncertach "JazzBez..."- tak bardzo chce w to wierzyc!!!
***
LwowBez...
Przemysla? Nie, to nie dla naszej koncepcji festiwalu. Polscy muzykanci bardzo organicznie wchodza w lwowska przestrzen muzyczna, tak ze nawet tracisz orientacje, kto tak na prawde jest gospodarzem festiwalu i czy czasem Lwów nie jest w Przemyslu? A Przemysl juz inny miniaturowy jest we Lwowie i tak jeden w drugim jak matrioszka. Jednym slowem, Przemysl Lwowowi staje sie blizszy niz Kijów, a jazz nie ma zadnych granic geograficznych, nie poddaje sie wymiarom na kilometry, lecz jedynie pauzom po wystepach... (Gdy oczarowanej jazzem publicznosci braknie odwagi bic brawa).
Takich pauz w czasie gry " Jorgos Skolias Quintetu " 5 grudnia na scenie "Baszty Prochowej" nie brakowalo, zreszta gesiej skorki równiez. Jorgos wreszcie pozostawil na chwile role prowadzacego i stal sie soba ... przy mikrofonie. Gral na rzadkim instrumencie, którego czlowiek nie jest w stanie stworzyc (moze go tylko nastroic), dostaje sie go w spadku lub KTOS go daje w darze przy urodzeniu - GLOS. On oczarowywal, trzymal w napieciu i rozluznial, upodabnial sie do dzwieków instrumentów i przyrody, blakal w slowach, zdaniach czy tez literach miedzy swieczkami, kielichami, stolikami, krazyl jak snieg nad podloga, zamarzal tam i ryzykiem bylo by chodzenie po nim na druga strone Teczy. Chodzi tez o indywidualny wzór jego wokalu w domenie bluesa, jazzu, rocka inspirowany etniczna muzyka jego rodzinnej Grecji po przez Afryke do Indii. Glos brzmial niepowtarzalnie z trombonem (Bronislaw Duzy), gdy trudno bylo oddzielic, kto jest gdzie, a razem z basem (Darek Ziolek), perkusjami (Irek Glyk) i gitara (Grzegorz Kapolka) tworzyla sie niesamowita harmonia, i publicznosc wstrzymywala oddech. A LwowBez... tej harmonii wydawal sie juz jakims niepelnym, nielwowskim, niejazzowym...
Niektóre mysli i wrazenia polskich muzykantow po koncercie:

Darek Ziolek (bas):
"Jazz dla mnie – muzyka, na ktorej wychowalem sie, muzyka, ktorej sluchal, i która gral mój ojciec w latach piecdziesiatych. On mnie nia zarazil. Dla mnie jest to pewna baza, na ktorej zaczynam cos tworzyc, gram rozna muzyke, ale jazz to podstawa, mna ktorej mozna nauczyc sie wszystkiego. Jest to najlepsza szkola gry i najbardziej urocza w calym swiecie muzyka. Festiwal "JazzBez..." podoba mi sie niesamowicie. Bralem juz udzial w podobnych festiwalach odbywajacych sie prawie ze na granicy. Gralismy na takim polsko-czeskim festiwalu. We Lwowie jestem po raz pierwszy, bardzo mi sie tu podoba. A propos, od dawna marzylem o przyjezdzie tu. Jeszcze nie mielismy czasu dokladnie obejrzec Lwow, ale jutro wstane wczesnie rano i pojde na miasto. Wrazenie po koncercie, bardzo fajne. Moze, to nie byl nasz repertuar, ale to jest jazz i mysle ze ludzie wybrali dla siebie to, co im sie najbardziej odpowiada. Podoba mi sie publicznosc, obserwowalem ja w czasie wystepu Trio grajacego jazz mainstream... i bylem wlasciwie bardzo zdziwiony, jak dobrze publicznosc odbiera ten wlasnie jazz, ze on tu sie podoba, bo w Europie, Niemczech czy Stanach jest wieksza tendencja do jazzu elektronicznego ".

Grzegorz Kapolka (gitara):
"Jazz dla mnie – druga wg. wielkosci i sily milosc w mym zyciu po milosci do mego syna. Cos nazdwyczaj waznego. ( Bardzo romantyczna odpowiedz. - Aut.) - No, taka jest prawda. O "JazzBez...2002"... Dobrze, ze takie festiwale istnieja, bo one lacza rozne panstwa i roznych ludzi. W Ukrainie jestem po raz ppierwszy, i chociaz ostecznie mysl jeszcze sie nie ulozyla, jednak jestem pewien ze jest ona bardzo pozytywna. Nie, ona nie byla niegatywna, raczej neutralna. Lwow byl by swietnym miastem jazzu, bo architektura, klimat, wszytsko sprzyja temu gatunkowi muzyki. Wlasnie ona na tym koncercie jeszcze bardziej zblizyla mnie ze Lwowem i ludzmi tu ".

Irek Glyk (perkusja):
"Jazz dla mnie, o-o-o! To jest zycie. Wrazenia od festiwalu bardzo dobre, naprawde, bardzo mi sie spodobalo: to jak zostalismy tu przyjeci, ludzie sa bardzo szczerzy, przyjazni, bardzo dobrze reaguja na nasza gre. Po prostu nie mam pytan! Poprzedni zespol gral bardzo odobrze, sluchalem go z wielka przyjemnoscia. Jeszcze przed koncertem siedzielismy przy stoliku z kolegami i sluchalismy ich jazz, oni bardzo odbrze graja jazz. Znane standardy wykonywali na swój sposob, bo przeciez kazdy reaguje na jazz po swojemu. Uczylem sie od nich tego ich sposobu wykonania i odbioru jazzu, ich improwizacji, uczuc ".

Bronislaw Duzy (trombon):
"Jazz dla mnie, to jest wola. W ciagu wielu dziesiecioleci powstala wileka ilosc form jazzu, który nie jest przywiazany do jakiegos stalego stylu, nie, to jest swoboda... Forma niezaleznosci od pewnych stereotypow, form... Mam nadzieje, ze wszystim nam ten koncert udal sie, poza tym nas bardzo harmonicznie przyjela tutejsza publicznosc. A to, najwazniejsze. Dziwie sie, ze na Ukrainie powstaja takie festiwale, bo niedawno bylismy w Winnicy, Kijowie, nie sadzilem ze we Lwowie jest taki festiwal. Dla mnie to niespodzianka. Lwów to bardzo ladne miasto, jedno z najladniejszych, A tu mialo by sie wiele dziac, i przyciagac do siebie swiat kultury. Jasne, ze takie festiwale, jak "JazzBez..."sa bardzo potrzebne poniewaz one gromadza ludzi kochajacych sie w tej muzyce. Jazz jest ucieczka od dnia codziennego, od wszelkich spraw. To swieto muzyki, przed nami tu otwiera sie caly swiat!"
Maria Tytarenko

 

Фестиваль джазу
Используются технологии uCoz