7.12.2002 ______ "Baszta Prochowa"
*Dzien czwarty
Ukrainski zespol "Kwintet Jurija Szarifowa"
Zycie - jazzbez
i my wszyscy w nim jazzbezi
(Jazzu i widowisk!!!)
Przedostatni dzien festiwalu, siodmego
grudnia. Ostatni koncert w "Baszcie Prochowej".
Juz chwyta za dusze i uszy nostalgia, juz sie chce nastepnego
roku
Uroczyste zamkniecie - jutro w Tatrze Zankowieckiej,
ale to juz bedzie zupelnie inna atmosfera, kompletnie inna
Alez ze mnie sentymentalna jazbezka!
I nigdzie od tego
nie uciekniesz, ale chodzi nie o mnie, a o to, co sie dzialo
i jak ³sie dzialo na scenie, w ten zimowy wieczor. A
co, wszyscy czekali na wystep dopiero utworzonego kwintetu,
ktory niedawno zostal wyprobowany w klubie-kawiarni "Lalka".
Tzn. Oczekiwali zwyklego wystepu, nadzwyczajnie-wiecznie-niezwyklego
jazzu, muzykantow z roznych miast Ukrainy a takze ze Stanow,
zebranych w jednym zespole
Nie tak sie stalo! Jeszcze
jedna (ktora z kolei) niespodzianka na "Jazzbezie"!!!
Publicznosc, chyba dlugo nie mogla pojac o co w tym wszystkim
chodzi.
Kino? Teatr? Film? Zreszta, czy to jest
wazne? Po prostu byla to gra w grze. Muzyczna gra w grze aktorskiej
, podwojna improwizacja, podwojny jazz, podwojne zycie, wreszcie.
Taka podwojnosc dwoila w oczach swiece, kufle z lwowskim piwem,
dwoila dusze i ludzi, wtedy zupelnie niespodziewanie wydalo
sie, ze na scenie na pianinie graja dwoje:
Wolodymyr Solianyk, klawisze (Êijow) oraz
Walerij Zylin, instrumenty perkusyjne (Dniepropietrowsk).
Jeden z nich (ten pierwszy) gral normalnie, tj. w sposob zwyczajny,
palcami po klawiaturze, a drugi stojac plecami (oraz innym
czesciami ciala) do sali, bebnil po strunach, jak po bebnie.
A jednak to sie nie wydawalo, ale bylo na prawde! Oklaskom
nie byl granic. Chociaz, moim zdaniem, koncepcja zespolu -
zbyt skomplikowana oraz filozoficznie nadwerezona dla formatu
festiwalu, dlatego tez niektorzy spokojnie ziewali przy stoliku,
palac papierosa... Jednak Ci ktorzy pojeli pomysl tworcow,
przynajmniej w jednej trzeciej lub nawet mniejszej, jego czesci,
ciezko wychodzili z jazzowego transu, bo pragneli wiecej.
Wiec, jesli byl to teatr to pod nazwa "Jazzbez",
a my wszyscy bylismy w nim jazzbezi
To takie lwowskie
neologizmy, ktore mam nadzieje kiedys stana sie bliskie, tak
- za dwa, czy trzy lata
Po wystepie ciekawa bylam uslyszec
o tym widowisku od samych jazzmenow, oto co oni opowiedzieli
Jurij Szarifow, gitara basowa, syntezatory
(Lwow):
"Co to bylo? Ogolnie mozna powiedziec tak: zespol utworzony
pomyslem utworu, taka dosc niestandardowa metoda stworzenia
zespolu, formalnie. Wystapilem w roli autora pomyslu, scenarzysty,
rezysera, jakiegos producenta, byc moze. Nawet zorganizowalem
casting muzykantow-aktorow na te wlasnie stanowiska, role.
Poniewaz wiedzialem, ze ludzie, wszyscy ktorzy grali, tez
w pewnym sensie sa kompozytorami, improwizatorami, i ze powinni
cos robic w odpowiednich miejscach. A wiec wg. ogolnego schematu,
w ramach pewnych funkcji pomyslu, kazdy robil swoja muzyke,
ktora wgrala sie do ogolnego scenariusza. Robilismy to w stylu
filmu, wg technologii muzycznego filmu. Regula jest, ze zbiera
sie zespol, ktos cos gra, i od tych zgromadzonych wynika muzyka,
tu jest odwrotnie, najpierw wymyslono stylistyke muzyki, i
na te role muzyczne dobrano muzykantow, ktorzy mogliby zrealizowac
pomysl ".
Endrew Valentine, kontrabas (ale w ten wieczor gral n trabce)
(Nowy Jork):
"Jaka gralem role? No, nie wiem, pewnie siebie samego.
Nikt mnie nie uprzedzil, ze trzeba kogos grac ... Przede wszystkim
jestem bardzo zadowolony. Bylo bardzo ciekawie... Jurij
Szarifow - wspanialy kompozytor i artysta, zgromadzil
nas wszystkich przy takim ciekawym pomysle, koncepcji".
Jurij Jaremczuk, saksofon (Lwow):
"To byla muzyka naszego wspolnego autorstwa. To byla
wlasnie konceptualna muzyka, sami decydowalismy, co i jak
mamy grac. Moja rola? Swoja, po prostu gralem siebie. Wrazenia...
Wydaje mi sie, ze udal sie nam dzisiejszy koncert. Atmosfera
festiwalu bardzo dobra, z czego jestem zadowolony".
Wolodymyr Solianyk, klawisze (Kijow):
"Pomysl dotyczyl zrobienia muzyki Jurija Szarifowa, z
ktorym od dawna sie znamy, czyli polaczyc jego elektroniczna
muzyke, co bylo dosc trudne, z ta ktora gramy my. Uwazam,
nam sie to udalo. Z Endrew Valentinem pracuje juz dwa lata.
On gral z wieloma znanymi muzykantami swiata, dlatego bylo
nam latwo. Chociaz Jurij bardzo to przezywal, bal sie, wszystko
sie udalo. W zasadzie celem byl wystep we Lwowie, poniewaz
dawno tu nie bylem, ostatnio na "Krysztalowym Lwie"
. Bardzo lubie to miasto. Sadze, ze swa muzyka pomagamy rozwiazac
jakies problemy... Chwyt z fortepianem (kiedy Wolodymyr na
nim gral , a Walerij Zylin bebnil po strunach od srodka -
Aut.) byl juz dawno przygotowany, ale na scenie, to byla improwizacja
".
Walerij Zylin, instrumenty perkusyjne
(Dniepropietrowsk):
"Moje wrazenia sa takie: nasz wystep udal sie. Oczywiscie
cale mnostwo przyjemnych uczuc, poniewaz wyszlo tak jak sie
chcialo. W takich momentach trudno to wytlumaczyc slowami.
Myslisz, przygotowujesz sie, fantazjujesz, i kiedy wreszcie
to wszystko zaczyna zyc! Braknie Ci slow... Publicznosc zgromadzila
sie dobra, zreszta, tak jak i w inne. Byl kontakt z sala,
co dla tej muzyki nie jest latwe i nie zawsze ma miejsce.
A dzis on byl, dlatego wszystko sie udalo. Kruczek z fortepianem...
To byl taki zart, pomysl, pociag! Z Wolodymyrom kiedys to
probowalismy, zdaje sie w 1998 roku w Poltawie, gdzie bylismy
obecni jako jurorzy, nastepnie byl koncert galowy, nic nie
przygotowalismy, no i cos takiego wymyslilismy. Gralismy we
dwoch i wszystkim sie to podobalo. Teraz postanowilismy to
sobie przypomniec i powtorzyc. Tutaj to sie udalo jeszcze
lepiej"
Krzysztof Sawicki ( Konsul Generalny
RP w Lwowie, ustna harmonijka):
"Ja-a-azz... Przede wszytskim jest to przestrzen jakiegos
dobra i spokoju, zawsze szukalem takiej przestrzeni: filozoficzne
dysputy, teatr czy tez muzyka, - gdzie jednoczesnie mozna
odpoczac ³ pomyslec nad rzeczywistoscia. A jazz, jesli
chodzi o festiwal jazzu, jest to przestrzen dla spotkan. Jesli
mowic konkretnie o "JazzBez...", to bardzo fajnie,
ze ukrainscy i polscy muzykanci moga sie razem spotkac, zagrac
razem. Nie zapominajmy, ze ten festiwal poza tym rownolegle
trwa w Przemyslu i we Lwowie. Porownac? Wszystko takie same.
Publicznosc? Ludzie wszedzie tacy sami. A wiec nie tylko bandytyzm
nie zna granic, ale tez jest cos pieknego! Wiec nie ma znaczenia,
czy ladna pani jest Polka czy Ukrainka, ona jest po prostu
ladna pania. Lwow jako jazz? Na pewno znam troche historie
Lwowa, sam pracowalem w podziemiu za komuny w Polsce, publikowalem
materialy o muzykantach rockowych, jazzowych, niezaleznych
ugrupowan. I kiedy przyjechalem tu, np., kiedy poznalem pana
Szackiego, bylem strasznie szczesliwy, poniewaz pisalem i
nim sporo, ale osobiscie nie znalem. Kilka lat pracowalem
w Kazachstanie i tam tez poznalem pewnego perkusiste".
"Dlaczego - pytam - nie przylaczy sie Pan do jakiegos
zespolu, przeciez gra Pan na ustnej harmonijce... co prawda
tylko na session?" "Nie to jest muzyka zawodowa.
Ja zarabiam jako dyplomata, oni - jako muzykanci, i jakis
podzial na tym swiecie musi byc". "Alez sa takie
zespoly, np., Dixieland "Medikus", w ktorym muzykanci,
to lekarze!" "Nie, nie, to jest po prostu wyjatek
potwierdzajacy regule".
Wiktor Morozow (gosc festiwalu,
tlumacz, muzykant, wielbiciel jazzu):
"U mnie powstaje asocjacja z "JazzBest...".
Tj., sa to najlepsze odczucia, jestem bardzo zadowolony, ze
ten festiwal nadal trwa, poniewaz w ubieglym roku odbyl sie
po raz pierwszy. Jestem szalenie zadowolony ze trwa, w dodatku
w tak wspanialej atmosferze. Naprawde - odlot. Oczekuje, ze
tak bedzie z roku na rok, ze we Lwowie wytworzy sie naprawde
elitarna kultura, ze ludzie beda mogli sobie przyjsc i posluchac
dobrej muzyki. Widze tu duzo mlodziezy, co bardzo cieszy!
Czy postrzegam Lwow jako miasto jazzu? Marze o tym. Jazz dla
mnie to najlepsza muzyka... Tak jak powiedzial moj ulubiony
gitarzysta Pet Metyni, kiedy go spytano, czym jest jazz, on
odpowiedzial, jest to po prostu, najlepsza muzyka, oczywiscie
istnieje wiele rodzajow muzyki, ale ta jest najlepsza, poniewaz
rzeczywiscie, w niej czlowiek moze siebie wyrazic, w improwizacjach,
swobodnie, w ktorymkolwiek momencie odczuc publicznosc, nie
ograniczony z zaden sposob. Bardzo lubie jazz. I chociaz gram
rock lub cos w tym rodzaju, przewaznie chodze na festiwale
jazzu, np. w Toronto. Oczywiscie maniera gry od naszej niczym
sie nie rozni, poniewaz wszedzie muzykanci sa muzykantami.
Jesli porownywac to oczywiscie jazzowy festiwal w Montrealu
trwa caly tydzien, na wielkich placach, gdzie zjezdzaja sie
najlepsi muzykanci swiata. Graja prawdziwa dobra muzyke, nie
prymitywna, nie banalna. Poniewaz jazz - to... to jest jazz!
Maria Tytarenko
|